Jak już mówimy o tutejszej faunie i florze to delikatnie mówiąc są one MAŁO PRZYJEMNE. Trawniczki w Dallas są przepiękne, zieloniutkie, wykoszone, aż proszą o położenie się na nich pod drzewkiem – nic bardziej zgubnego – ogromne jadowite mrówki tylko na to czekają – są naprawdę we wcześniej wspominanym rozmiarze teksańskim. Nie wiedząc jeszcze o tych robaczkach przechadzałam się niewinnie trawnikiem pierwszego dnia po przyjeździe i właściwie gdyby na mnie krzyknięto w odpowiednim momencie wlazłabym w takie mrowisko …w sandałach. Jeśli chodzi o owady to dzisiaj przed naszym mieszkaniem na poręczy był sobie taki o to świerszczyk wielkości mojej pięści – słodkie maleństwo, prawda?!
Węże i wężopodobne stworzenia też są tu ponoć popularnymi stworzonkami (i nie mam tu na myśli naszych polskich zaskrońcy). Jednak Pan Z. powiedział, że spokojnie, nie ma się co martwić, trzeba tylko pamiętać, aby jak już cię coś ugryzie nie zapomnieć zrobić temu czemuś ZDJĘCIA. No tak, na pewno w panice pomyślałabym o sweet foci z wężem :D (Te zdjęcia mają oczywiście sens – wtedy służby ratunkowe wiedzą od razu jakie antidotum podać, ciężko jednak zachować zimną krew i pamiętać o zdjęciu w takiej sytuacji :p)
Jeśli chodzi o inne bytujące w Dallas stworzenia to pełno jest tu wiewiórek (ale tylko szarych) oraz szopów praczy - nie są one tu jednak uważane za milutkie zwierzątka jak u nas – tutaj traktowane są jak najgorsze szkodnik ( i do tego bardzo sprytne i inteligentne!).
Ze zwierząt domowych to jeszcze w naszym nowym mieszkaniu z 7 karaluchów widziałyśmy – są one prawdziwą plagą w USA! (o właśnie, musimy iść to zgłosić)
Roślinki też nie pozostają w tyle – jest tu pełno poison ivy – roślina wywołując BARDZO silne swędzenie, i BOLESNĄ wysypkę - rozpowszechniona jest nawet na parkowych trawnikach. Już wiem, czemu zielona laska z Batmana się tak nazywała…
No, taka jakaś przyrodnicza notka mi wyszła, ale naprawdę chciałam Wam opowiedzieć jak NIEZWYKLE PRZYJAZNA człowiekowi jest przyroda w Dallas… ;)
Z aktualności:
– w poniedziałek się przeprowadziłyśmy do naszego mieszkania, ale dopiero w piątek podłączą nam internet, więc internet mam tylko w labie. Więcej info później.
- zaczęłam przygotowywać linie komórkowe do moich eksperymentów w przyszłości. (muszę ich baaardzo dużo namnożyć, zrobić zapasy i utrzymać w dobrej kondycji - muszę sprawić aby były happy, jak tutaj mówią :) )
- w piątek będzie lab-meeting z szefową labu - videokonferencja, bo jest nieobecna...i ja mam przedstawić kilka slajdów dotyczących tego, co będę robić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz