czwartek, 3 lipca 2014

Absurdy i błędne koła, czyli jak załatwić podstawowe sprawy w Ameryce!

Witam, witam :)

Dzisiaj troszkę o absurdach, absurdzikach i błędnych kołach spotykanych raz po raz przy próbach załatwienia podstawowych potrzeb życiowo-mieszkaniowych.

1. Mieszkanie

O mieszkaniu już ogólnie pisałam, chciałam tylko wspomnieć, że gdy chciałyśmy zapłacić depozyt za mieszkanie (a potem też pierwszy czynsz za mieszkanie) będąc na miejscu okazało się, że nie ma mowy, abyśmy mogły załatwić to gotówką- tutaj właściwie płatność gotówką wyszła z użytku - no oczywiście poza zwykłymi sklepami. Aby było ciekawiej próbowałyśmy zapłacić karta kredytową Martyny, ale nie udało się gdyż była to karta polska i system nie chciał nas przepuścić bez poprawnie wypełnionej rubryki "stan". Byłyśmy trochę zmieszane - ani gotówką, ani kartą- to JAK? Okazał się, że funkcjonuje w USA coś jak "money order" - polega o na tym, że idziesz w odpowiednie miejsce - w naszym przypadku stację benzynową - i dajesz im pieniądze, a oni za to dają ci świstek papieru, coś jak a'la czek. Kolejne niespodzianki - czeki ze stacji benzynowej :D. Oczywiście pani z którą załatwiałyśmy mieszkanie była przekonana, że nie uda się nam tego załatwić bez auta - w końcu to 10 minut spacerem! Zaskoczę Was - udało się nam pokonać ten niewyobrażalny dystans. Szacun, co?

2. Telefon i internet

Telefonia w USA też funkcjonuję trochę inaczej - chodzi tu o to, że mało kto słyszał o telefonie z wkładaną kartą SIM. U nich kupuje się telefony z "wbudowanym numerem" w środku. My mamy własne telefony, więc taka opcja średnio nam pasowała. Okazało się, że jednak jeden z tutejszych operatorów oferuje samą kartę SIM ("JEJ!" skomentowałaby to w amerykańskim stylu Martyna). Dostałyśmy pakiet rodzinny, udało się objeść jakoś brak social number i mamy amerykańskie numery. W naszym super pakiecie są też nielimitowane smsy międzynarodowe...ale oczywiście Polski to nie obejmuje...U tego samego operatora (AT&T btw) załatwiłyśmy również internet. To wszystko dzięki uprzejmości Brada -współpracownika z labu Karo, jeden z dwóch znanych nam Amerykanów :D, który zapewnił nam podwózkę. Koszt telefonów i internetu (do podziału na nas trzy): 115$+45$ miesięcznie ( + podatek - tutaj wszystkie ceny podawane są bez podatku, więc czasem można się zdziwić już przy płaceniu :P ).
Zakupiłam też dzisiaj kartę z minutami do Europy, ale jeszcze jej nie aktywowałam. Informuję jednak, że niedługo będzie ze mną kontakt telefoniczny (amerykański numer podam chętnym na fejsie :) ).

Z ciekawostek dotyczących telefonii: telefony w USA działają na innej częstotliwości niż w PL - dlatego przyjeżdżając tutaj z własnym telefonem chociażby na wycieczkę, trzeba zwrócić uwagę czy nasz telefon obsługuje amerykańską częstotliwość (większość nowych telefonów obsługuje i amerykańską i europejską częstotliwość).
Poza tym sprawa zasięgu - też Was zawsze śmieszy gdy w amerykańskich horrorach zawsze jest motyw z brakiem zasięgu? - tak, też zawsze myślałam sobie"  taaa, jasne, jak zawsze"  - okazuje się, że to całkiem realna sytuacja w miejscach mniej zaludnionych jak się spojrzy na mapy zasięgu największych operatorów w USA. Jest mnóstwo "białych plam".

3. Prąd

Z tym prądem to w ogóle śmieszna sprawa - lokator sam sobie musi doprowadzić prąd do mieszkania w kompleksie mieszkaniowym. Spędziłyśmy trochę czasu nad przeglądaniem ofert -  udało się w końcu coś znaleźć i wtedy BUM - trzeba koniecznie podać social security number, bo jak nie to system nie przepuści nas dalej...a my oczywiście dalej nie mamy social security number - bo to trzeba gdzieś stosunkowo daleko (daleko nawet w polskim znaczeniu tym razem) jechać, a poza tym i tak trzeba czekać 2 tygodnie na to. No i był problem. Okazało się jednak po zadzwonieniu, że mogą nam podłączyć prąd po wpłaceniu odpowiedniego depozytu  - tak też z braku innej możliwości zrobiłyśmy i będziemy miały prąd i to chyba wciągu jednego dnia!

4. Bank

Na koniec zostawiłam najlepszy smaczek - uwaga, aby mieć konto w banku ze zniżkami trzeba mieć "direct deposit" czyli załatwione przekierowanie wypłaty na konto w banku, a żeby załatwić "direct deposit" trzeba mieć konto w banku...Tak...
No nic, ponoć można to jakoś obejść, zobaczymy - ta spraw pozostaje jeszcze otwarta.


5. Spotkanie orientacyjne na uczelni

Aby oficjalnie pracować w labie, dostać zaświadczenie o dochodach, wiedzieć jak się poruszać po uczelni, dowiedzieć się troszkę o tutejszych zwyczajach i załatwić formalności NIEZBĘDNE do pracy i życia tutaj jako student wizytujący (tak się oficjalnie nazywa moja pozycja tutaj) to musimy wziąć udział w spotkaniu orientacyjnym. Brzmi sensownie, prawda? Taki mały szczegół, że spotkanie to odbędzie się za 2 tygodnie.



Sprawy do załatwienia w USA są dużo bardziej skomplikowane. Jest dużo sytuacji, w których aby móc załatwić jedna rzecz potrzebna jest druga, jednocześnie do załatwienia drugiej potrzebna jest ta pierwsza :D Logika górą!

Z innych spraw - misja "zbiórka rzeczy na studentki z Polski" zbiera coraz większe żniwa - Państwo O. podzwonili po znajomych i okazało się że wszystkie trzy mamy już na czym spać!


Całuję i ściskam!


Anna






2 komentarze:

  1. Pani Pieska B. - tak czytam, czytam, problemem powiewa, ale Aniu, dasz radę, bo tak po dłuższym zastanowieniu to te absurdy tak nie dziwią - ma się przecież to doswiadczenie z Ojczystego kraju;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby tak, ale tutaj jest chyba jeszcze gorzej z tym sprawami - pociesza fakt, że już prawie na finiszu ;) Pozdro!

    OdpowiedzUsuń