wtorek, 24 marca 2015

Wiosenno - urodzinowy post.

Witam, witam!

Taka mała aktualizacja, jakbyście byli ciekawi, co tam w Teksasie słychać.

Walczyłam i walczę w labie z moimi wynikami, które doprowadzają mnie do szaleństwa... Życie eksperymentatora nie jest usłane różami :P Czasem się myśli, że jest się tuż tuż, a tu nagle BUM i okazuje się, że jest więcej pytań, niż odpowiedzi... ale nie poddaję się! Doszłam do wniosku, że im więcej problemów po drodze, tym więcej się nauczę szukając rozwiązań - i faktycznie, poznaję coraz więcej nowych technik, uczę się nowego podejścia do wielu spraw i mój mózg jest czasem bliski eksplozji - ale to dobrze! Ten rok tutaj uświadamia mi, że droga zawodowa naukowca, to droga pełna wyrzeczeń, wymagająca czasem  zaangażowania 24 godziny na dobę, ale też ciekawa, kreatywna, mogąca dać satysfakcję i poczucie, że robi się coś wartościowego - nawet jeśli nie zawsze się udaje. Tak właściwie, to zwykle na jeden raz udany przypada 100 tych, które się nie udały, ale taka jest praca w labie!

Walczyłam też ostatnio z czymś innym - z chorobą - w końcu wiosna - czas tradycyjnie na moją anginę :P Ale nie ma co narzekać, to w sumie pierwsza 'poważna' choroba, która mnie tutaj dopadła, szybko się z nią też uporałam, taka 'trzydniówka'. Jak już jesteśmy przy tematyce choroby - nie polecam chorować w ogóle, ale szczególnie nie polecam poważnie chorować w USA - chyba że ma się super-ekstra ubezpieczenie - w przeciwnym razie rachunki za szpital, czy zabieg mogą człowieka wykończyć - słyszałam kilka mrożących krew w żyłach (a na pewno pieniądze w portfelu) historii. Ja ubezpieczenie co prawda mam, ale nie chciałabym z niego korzystać :P Póki co dobrze mi idzie - oby tak do końca!

Pogoda w Dallas ostatnio nie była zbyta zachęcająca, niby ciepło, ale pochmurno i deszczowo - kurczę, myślałam, że tu słońce świeci cały czas! I faktycznie zwykle tak bywa, teraz to ponoć jakieś anomalia... ale już w poniedziałek wyszło upragnione słońce, na termometrze 25 stopni i człowiekowi jakoś lepiej się żyje... Muszę Wam powiedzieć, że nigdy nie byłam meteopatą, ale tutaj najwyraźniej się stałam. Kilka dni bez słońca i depresja normalnie! W Polsce przecież jest wiele pochmurnych dni, a wcale to tak na mnie nie działa. Może to kwestia oczekiwań? Teksas = słońce, prawda?! A no nie zawsze! Ale ma być już niby wiosennie - tym razem naprawdę!

No to trochę sobie ponarzekałam. Teraz mogę przejść do spraw przyjemniejszych - urodziny! Nie poszalałam w tym roku, jak już wspominałam trochę sobie chorowałam, ale chociaż piwa się napić musiałam - poszłyśmy w sobotę z dziewczynami do knajpy, powiedzmy orientalnej - taka jakby trochę marokańska, trochę libańska. Super klimat w każdym razie, ładny wystrój, pani tańczyła taniec brzucha, jedzenie pyszne, obsługa super miła,  dla relaksu shisha...a  na koniec rachunek, który lekko nas zszokował. Hmm no okazało się, że to jedna z lepszych, ale też jedna z droższych knajp w okolicy :p Ale cóż, urodziny są raz w roku :P






Zostałam w dzień urodzin zasypana przemiłymi wiadomościami przez facebooka, na skype, telefonicznie i osobiście - za wszystko Wam Kochani dziękuję! Będąc tak daleko szczególnie doceniam Wasze życzenia zza oceanu i też chciałabym móc napić się z Wami! Nie martwcie się, nadrobimy! (jak naprawdę dojdzie do tego, że z każdym będę 'nadrabiać', to będę chodzić chyba przez tydzień pijana ;) ) Od współlokatorek dostałam bardzo pomysłowy prezent z hmmm uroczymi wierszykami - co do zawartości prezentu, pozwólcie, że zachowam to dla siebie - powiem tylko, że podzieliły upominki na kategorie, szczególnie interesująca była kategoria 'na powrót do domu' ;) W labie też było sympatycznie - zabrali mnie na urodzinowy lunch i cały dzień dawali mi odczuć, że to 'mój' dzień. Urodziny - dzień niby wesoły, ale jak powiem sobie, że żyję już ĆWIERĆ WIEKU, to czuję, że już kawał życia za mną i to ten najlepszy prawdopodobnie... Ale dobra, dobra, bez smęcenia, dużo też jeszcze na pewno przede mną!



Chciałabym przy okazji tematu urodzin opowiedzieć Wam o amerykańskich ciekawostkach... ale urodziny obchodzą tu całkiem wg 'polskich standardów' - torty, świeczki, imprezy i prezenty - także tym razem ciekawostek brak - wybaczcie!

Ściskam Was mocno i jeszcze raz dziękuję za wszelkie urodzinowe przyjemności!

Anna


niedziela, 15 marca 2015

Po irlandzku z Dallas, czyli Dzień Św. Patryka!

Witam Kochani!
Ostatnio było 'po polsku' z Dallas, a dzisiaj będzie 'po irlandzku', ponieważ mam dla Was relację z hucznych obchodów IRLANDZKIEGO święta W USA... a mianowicie Dnia Świętego Patryka.

Też Was dziwi, dlaczego Amerykanie obchodzą irlandzkie święto? 

Jak już wspominałam jest to IRLANDZKIE święto NARODOWE i religijne (św. Patryk jest patronem Zielnej Wyspy - Irlandii) i jest obchodzone co roku 17 marca (dzień śmierci św. Patryka). 
Tradycyjnie nosi się tego dnia zielone ubrania, gdzie tylko można wciska się koniczynę i pije whisky, bo:
- zielone ubrania są symbolem zielonego krajobrazu Irlandii,
- koniczyna  była pomocna w objaśnieniu chrześcijańskiego dogmatu Irlandczykom  - ponoć św. Patryk wyjaśnił istotę Trójcy Świętej Irlandczykom posługując się trójlistną koniczyną,
- whisky jest trunkiem, który Irlandczycy kochają, a poza tym jest z tym związana pewna legenda o chytrej karczmarce, która nie nalewała szklanek do pełna do momentu, gdy św. Patryk postraszył ją potworami - od tej pory zawsze lała już 'od serca'...

Święto to powoli jest obchodzone coraz szerzej na świecie, w pewnym stopniu również w Polsce, ponieważ Irlandczycy coraz chętniej promują swój kraj, a poza tym - kto odmówiłby sobie świętowania czegoś związanego tak silnie z alkoholem? :P 

No dobrze, ale dlaczego w USA jest to świętowane TAK HUCZNIE? W każdym większym mieście są parady, wszędzie powiewa irlandzka flaga, ludzie chodzą ubrani na zielono, nawet w sklepach są specjalne promocje z okazji Dnia Św. Patryka... Otóż święto przybyło wraz z irlandzkimi imigrantami, a musicie wiedzieć, że Amerykanie o irlandzkim pochodzeniu to czwarta największa grupa etniczna w USA (druga pochodzenia europejskiego, przed nimi są tylko Niemcy)! Kto by pomyślał? Niby taka mała wysepka, a tylu ludzi "wypuściła" w świat... Swoją drogą, przypuszczam, że kogokolwiek by się nie spytało na ulicy tego dnia, czy jest Irlandczykiem, odpowiedź byłaby" no w jednej szesnastej czy osiemdziesiątej mój pra pra ktoś tam był z Irlandii" ...

Najsławniejsze parady to te w Bostonie (tam odbyła się pierwsza amerykańska parada) i Nowym Jorku (największa parada), ale inne miasta też mają swój udział w świętowaniu -  np. rzeka w Chicago jest farbowana tego dnia na zielono!

A jak to było w Dallas?
Była ogromna parada na jednej z głównych ulic miasta - tysiące ludzi poprzebieranych w zielone stroje, niektóre bardzo pomysłowe! Poza tym było trochę straganików z różnymi zielonymi gadżetami dla osób nieprzygotowanych (jak ja, moje najbardziej zielone ubranie, jakie posiadam, to niebieska marynarka!), wydzielone miejsca z alkoholem. Na trasie parady poruszały się różnego rodzaju platformy, z których ludzie rzucali w tłum jakieś  gadżety, typu kolorowe koraliki - fajna zabawa była, gdy próbowałyśmy jakieś złapać - kilka razy się nawet udało!














Największa atrakcją jednak było zielone piwo! To znaczy smakowało jak każde inne piwo, tylko że miało super zielony kolor :)

[Swoją drogą wiecie, że akurat ten zwyczaj picia zielonego piwa wcale nie wywodzi się z Irlandii a został wprowadzony przez imigrantów w  USA? Od pewnego czasu jednak i w Irlandii został ten element wprowadzony, głównie ze względu na turystów, którzy oczekiwali tego trunku podczas obchodów...]








Ogólnie było sympatycznie, chociaż wiele osób wyraźnie przesadziło z alkoholem i zataczało się po bokach... jednak nam udało się przetrwać paradę w dobrym stanie i humorach!



No dobra, chyba tyle... jak widzicie kolejny raz udało mi się doświadczyć tego, jakim miksem kulturalnym jest USA...

Trzymajcie się wiosennie!
Anna

sobota, 7 marca 2015

Po polsku z Dallas - czyli polska kuchnia i jak nas, Polaków, widzą w USA?

Moi Drodzy - stała się rzecz cudowna! Miałyśmy ostatnio możliwość zjeść prawdziwe POLSKIE dania w prawdziwej POLSKIEJ restauracji w Dallas (a właściwie to Plano, które należy do metroplexu  Dalls - Fort Worth)!

Restauracja ma wdzięczną nazwę For You, Taste of Poland (Dla Ciebie, Smak Polski) i jest prowadzona przez polską rodzinę. Wybraliśmy się tam w niedziele z czwórką naszych znajomych, którzy bardzo chcieli spróbować polskiej kuchni... Restauracja jest nie zbyt duża, raczej kameralna i przytulna, taka...no polska po prostu ;)





Gdy rozsiedliśmy się już przy stoliku nie mogłam się zdecydować, co bym chciała zjeść... pierwsza wersja była taka: pierogi z kapustą i grzybami na przystawkę, pierogi ruskie na danie główne i pierogi na słodko na deser :P Ostatecznie jednak wybrałam kopytka z sosem grzybowym i pierogi ruskie. A, zapomniałabym - wzięłyśmy też porcję ziemniaków z Karo na pół :P A od Martyny spróbowałam placka ziemniaczanego - także dla mnie ten obiad był głównie ZIEMNIACZANY... Wszystko popijałam Kubusiem.








Muszę powiedzieć, że jedzenie było przepyszne! Nie było najtańsze, trzeba przyznać... ale było to prawdziwe, tradycyjne, polskie jedzenie! Warte swojej ceny. Chciałabym jeszcze wspomnieć o ciekawym pomyślę - w karcie widniało danie firmowe restauracji, na które składał się mix polskich potraw - kopytka, pierogi ruskie i z grzybami, bigos, kiełbasa, gołąbki, placki ziemniaczane i kiszona kapusta - idealne dla kogoś, kto chce spróbować na czym polega polska kuchnia! Wydaje mi się, że naszym znajomym również bardzo podobała się ta kulinarna przygoda - szczególnie smakowały im kopytka!




W restauracji znajduje się też polski mini-sklepik z produktami sprowadzanymi zza oceanu - wszystko było bardzo kuszące... Szczerze - zanim na tak długo nie wyjechałam poza nasz kraj, nigdy nie pomyślałabym, że mogę tak bardzo ucieszyć się ze zwykłego keczupu Pudliszki...


Ten zachwyt nad polskim jedzeniem naprowadził mnie na pewien pomysł - postanowiłam, że sprawdzę, co faktycznie moi wielonarodowościowi znajomi wiedzą o Polsce, poza tym, że mamy dobre jedzenie ;)

Zadałam kilkunastu osobom pytania, jakie jest ich pierwsze skojarzenie z Polską,  czy znają jakieś sławne osoby polskiego pochodzenia, czy słyszeli o miejscach, które warto by było zobaczyć w Polsce? Czy słyszeli jakieś stereotypy? Poniżej podsumuję Wam ich odpowiedzi, niektórych można się było spodziewać, niektóre były dla mnie dość zaskakujące...


1. Właściwie wszystkie osoby powiedziały, że Polska kojarzy się im z zimnem i śniegiem.
2. Wszyscy wiedzieli, że Polska to europejski kraj (jupi!).
3. Jedna osoba wspomniała o tym, że mieliśmy w swojej historii "komunistyczny epizod".
4. Wszyscy wiedzieli o naszym udziale w I i II Wojnie Światowej, większość była też świadoma, że mocno nam się wtedy dostało. Atak Niemców na Polskę znany jest jako złamanie paktu i początek wojny. Poza tym 3 osoby wymieniły Pakt Warszawski. Z historycznych spraw jeszcze - jedna osoba z Azji słyszała o polskiej kawalerii!
5. Jako skojarzenie z Polską zostały też wymienione niestety - obozy koncentracyjne, Hitler i Naziści.
6. Z polskich miast wymienione zostały Warszawa oraz Kraków.
7. Jedna z osób jako miejsce interesujące i warte zobaczenie w Polsce wymieniła kopalnię soli w Wieliczce, określiła je jako 'kościół z soli'.
8. Dwie czy trzy osoby powiedziały, że Polska to silnie rozwijający się kraj i nasza gospodarka szybko pnie się do góry od upadku komunizmu...
9. Polska to zielony kraj, z dużą ilością lasów i gór, krajobraz jest piękny.
10.  Język polski brzmi dla innych jak mieszanka rosyjskiego, niemieckiego i francuskiego. Pewne dźwięki są nie do wymówienia przez obcokrajowców.
11. Ubrania:
- polskie stroje ludowe są bardzo kolorowe
- nosimy grube, ciężkie płaszcze
12. Nasza kultura i zwyczaje są uważane za podobne do rosyjskich...
13. Sławne osoby:
- Maria Curie Skłodowska
- Chopin
- Kopernik
- Jan Paweł II
- Szymańska - kompozytorka
- Kieślowski i jego "bleu blanc rouge"
- Polański
- Mandelbrot - matematyk - Polak z pochodzenia
- Joseph Conrad (Józef Teodor Konrad Korzeniowski) - autor "Jądra ciemności'' - Polak z pochodzenia
14. Filmy polskie lub o Polsce: Lista Schindlera, Pianista, Ida.
15. Niebieskie oczy.
16. Jedzenie - wiadomo, pierogi! Niektórzy znają też gołąbki i bigos. Ogólnie nasza kuchnia uważana jest za ziemniaczano - kapuścianą. Poza tym znana jest polska kiełbasa.
17.  Zaskakujące było, że tylko trzy osoby wymieniły wódkę. Myślę, że opinię 'alkoholików' mamy tylko w Europie :P
18.  Jesteśmy też kojarzeni z katolicyzmem - przypuszczam, że za sprawą Jana Pawła II.
19. Jedna osoba powiedziała, że jak słyszy "Polska", myśli od razu "wampiry", jednak nie potrafi wyjaśnić przyczyny...
20. W związku z naszą historią jesteśmy uważani za twardzieli!
21. Przewinął się też kilka razy pogląd dotyczący ponadprzeciętnej urody polskich kobiet :)
22. Dowcipy o Polakach (polish jokes) - popularne w Ameryce i nie zbyt miłe dla nas - w USA, szczególnie w mediach panuje stereotyp "niezbyt ogarniętego Polaka" (delikatnie mówiąc), jednak obecnie tego typu żarty etniczne są bardzo źle postrzegane i powoli odchodzą w zapomnienie.  No cóż, po prostu zazdroszczą nam sprytu i tego naszego "Polak potrafi"! Będąc jeszcze w tematyce kawałów -  kojarzycie nasze kawały zaczynające się "Polak. Niemiec i Rusek..." ? Okazuje się, że kawały te funkcjonują w bardzo wielu krajach - co ciekawe, o ile dwie narodowości się zmieniają w zależności od kraju - kraj, w którym jesteśmy i jego wróg... to Polak jest elementem stałym, wiedzieliście o tym?

Kilka osób powiedziało mi też, że ich pierwsze skojarzenie z Polską to JA :D Przed naszym poznaniem w ogóle nic nie wiedzieli o naszym kraju, dopiero poprzez rozmowy ze mną zaczęli mieć pewne wyobrażenie o Polsce - w związku z tym właściwie to ja stworzyłam ich obraz Polaków i Polski - odpowiedzialne zadanie spoczęło na mych barkach!


A na koniec jeszcze taki smaczek - na stacji benzynowej, gdy kupowałam piwo, poproszono mnie o dowód osobisty. Pokazałam więc mój polski dowód, na co sprzedawca - skąd jestes? Ja na to - z Polski... Sprzedawca wtedy zapytał ze zdumieniem na twarzy: CO TO JEST Polska? Ta... no przecież, że kolonia na Marsie!
Tym zabawnym (chociaż smutnym jednocześnie) akcentem żegnam się z Wami!

Trzymajcie się ciepło!
Pozdrawiam z zimnego Dallas!

Anna



P.S. W tym tygodniu - 2 marca był Dzień Niepodległości Texasu (pamiętacie post o San Antonio i Alamo? Tam znajdziecie więcej info na ten temat.)