czwartek, 17 lipca 2014

Nie tylko przyjemnościami żyje człowiek, czyli o tym, że czasem też pracuję!

Żebyście przypadkiem nie pomyśleli sobie, że mi za dobrze, to informuję Was, że chodzę również do laboratorium -  do PRACY. W końcu CELEM mojego przyjazdu jest praca i nauka (no i może zwiedzanie :P ). Póki co jednak, nie spędzam za dużo czasu w laboratorium bo…zaraz Wam opowiem.

Moje miejsce pracy to University of Texas Southwestern Medical Center at Dallas, pracuję w laboratorium profesor Chook. Wbrew nazwie nie jest to typowy uniwerek, ponieważ nie ma tu zwykłych studentów – są tu jedynie studenci studiów doktoranckich albo tacy jak ja, czyli studenci wizytujący, a poza tym tylko ludzie ze stopniem doktora i wyżej. Mam tutaj przez rok realizować projekt badawczy. Kampus uniwersytecki jest ogromny, oprócz części typowo badawczej, naukowej, ma też część, która jest kliniką (i to taką porządną, z prawdziwego zdarzenia). Jeszcze ostatnio ciągle się tu gubiłam, nawet w obrębie pojedynczych budynków, ale już jest coraz lepiej i wystarczają mi już TYLKO dwa okrążenia po piętrze, aby znaleźć właściwie drzwi, a nie cztery (jest postęp!).

Tu mapa kampusu, która jednak nie w pełni oddaje jego wielkość ( musicie uwierzyć mi na słowo, że jest w rozmiarze TEKSAŃSKIM):


Moim, powiedzmy opiekunem, w labie jest Tolga, który jest przesympatyczny i uczy mnie wszystkiego i wydaję mi się, że to on będzie osobą, która zaangażowana będzie najbardziej w to, co tutaj mam robić. Jest bardzo cierpliwy i gdy czegoś nie rozumiem stara mi się to albo wytłumaczyć innym słowami albo wspomaga się schematycznymi rysunkami, haha :D Na samym wstępie wyłożyłam  kawę na ławie i powiedziałam mu  wprost, że mój angielski nie jest perfekcyjny (a właściwie daleki od perfekcji :P ), a on na to niezwykle miło (jak już wiele razy wspominałam – tu wszyscy są mili pod każdym względem) odpowiedział mi „nie, nie, skądże, jest dobrze!”. Na pewno oszukiwał, ale muszę powiedzieć, że zauważam jednak u siebie z każdym dniem postępy i przyswajam dużo słów z ‘życia laboratoryjnego’, więc widzę światło w tunelu! Nie no, będzie dobrze ;)

Muszę się pochwalić, że dostałam nawet własn biurko i stół laboratoryjny do swojej dyspozycji – robi się poważnie! Co prawda póki co i jedno i drugie są dość puste, ale pracuję nad tym ;) 





Wspominałam na wstępie, że póki co nie spędzam w labie za dużo czasu, bo mój projekt jest projektem startującym od zera właściwie i najpierw muszę sobie przygotować materiał, nad którym będę mogła pracować – czyli kilka ssaczych linii komórkowych określonego typu, z rożnych organizmów m.in. jest też ludzka linia komórkowa. Muszę je hodować i namnożyć do takiej ilości, aby móc przeprowadzać na nich eksperymenty, ale też aby móc zamrozić ich część „na zapas”, jakby coś poszło nie tak :P. Ogólnie muszę, jak oni tu mówią, sprawić, aby komórki były happy – sprowadza się to do tego, że chodzę prawie co dzień do labu i sprawdzam, czy nie rosną za gęsto, czy medium hodowlane ma nadal takie właściwości jak powinno, czy nie trzeba zmienić im medium,  czy wystarczająco się namnożyły, aby móc część z nich zamrozić.  Kilka ‘porcji’ komórek udało się już zamrozić, czyli wszystko, póki co, idzie w dobrym kierunku. A tak mniej więcej wyglądają pod mikroskopem moje komóreczki (jedne z 4):


Śliczne, prawda? ;)


Plan eksperymentów już mam, wszystko krok po kroku jest zaplanowane i przeanalizowane, więc gdy tylko komórki pozwolą, to zacznę działać już konkretnie (podczas wideokonferencji prof. Chook, która jest chwilowa nieobecna,  powiedziała mi, że będę miała pełne ręce roboty :P )  i wtedy skończą się luzy :P Chociaż pewnie nie do końca, bo zauważyłam, że system pracy jest tu bardzo fajny – w sensie każdy przychodzi do pracy i wychodzi z niej, o której chce! Czas i godziny pracy zależą od potrzeb. Każdy ma do wykonania swoje zadania, ale kiedy  i jak to zrobi, to sprawa indywidualna. Czasem w związku z tym ludzie siedzą np. 2 godziny dziennie, a czasem 16 godzin i to np. w nocy (!). Są też ponoć ludzie, których mamy nigdy prawdopodobnie nie spotkać, bo pracują TYLKO nocami, bo tak lubią..Taaa…co kto lubi.... 


W poniedziałek miałyśmy tak zwaną 'orientację', czyli kilkugodzinne spotkanie orientacyjne dotyczące najważniejszych rzecz, który każdy pracowników powinien wiedzieć (nie żebyśmy zdążyły się 'zorientować'  same w ciągu dwóch tygodni - rychło w czas to szkolenie!) i od poniedziałku jesteśmy OFICJALNYMI pracownikami. Mamy nawet własne plakietki (ID) oraz maila pracowniczego! Także teraz tylko pozostało nam zostać pracownikami roku! ;) 




[Zdjęcie jak zawsze w przypadku moich dokumentów bardzo wyjściowe... ;) ]



Trzymajcie kciuki, aby komóreczki rosły zdrowe i silne!
I aby nie było sytuacji jak tu ;) :


Buziaki!

Anna



2 komentarze:

  1. Jaki macie cel w tym wszystkim? Pracujecie konkretnie nad czymś? Zdjęcia z mikroskopu są świetne ;D Proszę o więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na komórkach będzie sprawdzany efekt substancji potencjalnie będącej substancją antynowotworową :)

    OdpowiedzUsuń