W piątek jak wiecie była nasza parapetówka. Ludzie zaproszeni byli na 20.00 (8 pm), a wcześniej potrzebna była rearanżacja salonu i przygotowanie jedzenia (tzn. Martyna przygotowywała, a my wspierałyśmy ją duchem - stwierdziłyśmy zgodnie, że tak będzie najbezpieczniej!). Stworzyłyśmy z materacy kanapę nr 3 i z pomocą dwóch pozostałych kanap oraz krzeseł udało się nam wszystkich pomieścić. Jako coś polskiego do jedzenie wybrałyśmy naleśniki - TAK, oni naprawdę nie znają takich naszych typowych naleśników (mają tylko te swoje okropne pancakes) - Martyna zrobiła wyśmienite naleśniki i wszystkim bardzo smakowało :). Pierogi obiecałyśmy na raz następny ;)
Towarzystwo było właściwie trójnarodowe- Amerykanie, Hindusi i my :) Dziwne jest trochę, że właściwie każdy Amerykanin twierdzi, że pochodzi z Niemiec, że ma niemieckie korzenie, chociaż ich nazwiska zupełnie nie brzmią jak niemieckie - próbują nam jednak wmówić, że brzmią :P Z takich śmiesznych rzeczy jeszcze, to wiecie, jak w Pl robi się parapetówki, to ludzie przynoszą piwo albo coś w ten deseń....tutaj w prezencie przynosi się mrożonki :D
Polska wódka wszystkim bardzo smakowała, robili zdjęcia wielkim butelkom i pytali, gdzie mogą ją kupić :) Chociaż niektórzy bardzo się bronili na początku...
Biało-czerwony zestaw "szkła" do polskiego rarytasu :D
Jak w domu ! :P
Oglądaliśmy też filmiki, które miały im pokazać troszkę Polskę, największą furorę zrobił filmik, co obcokrajowcy myślą o Polsce:
Jak myślicie, które słowo zostało najlepiej zapamiętane? ;) TAK, 'słowo na k'. Naprawdę dobrze je akcentowali :D
Nie mogła też zabraknąć oczywiście:
Mam nadzieję jednak, że potraktowali to z przymrużeniem oka :)
Podsumowanie: Ludzie tutaj też potrafią się bawić!
Tak minął nam piątek :) W sobotę było trochę ciężko...szczególnie, że musiałam iść na chwilę do labu rano... Dziewczyny uświadomiły mi też, że były moje imieniny (chociaż ich nie obchodzę) :P Przy okazji - naszą rozmowę o imieninach słyszał w piątek mój labowy opiekun i jako że u nich w Turcji, ani w USA nie ma czegoś takiego, to zapytał: Czy w Polsce macie w związku z tym tylko 365 imion? :D
Hartyna i Haro potrafią być słodkie, jak chcą :p (to wtrącanie wszędzie "H" wzięło się tego, że jak wiecie moje pismo nie jest cudownie klarowne dla wszystkich - i w umowie o mieszkanie widniałam przez jakiś czas jako Hendaluk :D )
Później D. zabrała nas autem na jakieś zakupy oraz do świetnej meksykańskiej restauracji - nigdy nie byłam w prawdziwej restauracji meksykańskiej - ta zrobiła na mnie jednak bardzo dobre wrażenie - moja fajita była przepyszna :) Wypadało tez wypić margaritę jak już się było w takim miejscu, w końcu słoneczna tequila pochodzi z Meksyku - jednak moje zdanie co do tequili się nie zmieniło : FUUUJ! :P
Dzień został zwieńczony wieczorno-nocnym basenem :)
A dziś niedziela upływa mi na słodkim lenistwie...
P.S. Mamy już też plany na nadchodzący tydzień - w czwartek karaoke, w piątek domówka - tym razem nie u nas, a w sobotę kolacja u J. i N. :)
Buziaki!
Anna