poniedziałek, 6 lipca 2015

Glen Dam, Horseshoe Bend, Kanion Antylopy.

Dziś znowu trzeba było wstać raniutko. Tak to już chyba będzie przez kolejnych kilkanascie dni, ale to dobrze, bo więcej uda nam się zobaczyć. Dzisiaj dalej kręciliśmy się po Utah i Arizonie.

Pierwszym punktem było jezioro Powella – jest to drugie największe sztuczne jezioro i największy rezerwuar wody w USA (powierzchnia to 1627 km kwadratowych! Jezioro, chociaż sztucznie utworzone, jest niesamowcie piękne.  Zostało utworzone z wód rzeki Kolorado (jadna z największych rzek Ameryki Północnej) po wybudowaniu tamy w Kanionie Glen zwanej po prostu Tamą Kanionu Glen (Glen Canyon Dam). Tama jest naprawdę imponująca. Została wybudowana w celu kontroli górnego odcinka rzeki Kolorado, utworzenia rezerwuaru wody dla sąsiednich terenów i zapewnienia elektryczności kilku stanom – jest tu gormna elektrownia wodna. Budowa trwała 10 lat (1956-1966). Tama ma specjalny kształt  łuku, dzięki czemu lepiej wytrzymuje napierajacą wodę (długość: 475 m, wysokość: 179 m).







Kolejnym punktem do zobaczenia na naszej strasie była często widywana w różnych magazynach podróżniczych słynna podkowa na rzecze Kolorado (horseshoe bend). Piękne miejsce będące ostrym zakrętem rzeki Kolorado w Kanionie Glen. Zapiera dech w piersiach!








A teraz czas na moje najbardziej wyczekiwane ze wszystkich wyczekiwanych miejsc w Ameryce, czyli Kanion Antylopy (Antelope Canyon)! Nazwa wzięła się od licznie kiedyś występujących na tych terenach antylop, które teraz jednak są rzadkością. Kaniony Antylopy są dwa, to znaczy jeden, ale podzielony na dwie części – góny (Upper Canyon), znajdujący się nad ziemią i dolny (Lower Canyon) znajdujący się pod ziemią, przy czym my odwiedziliśmy ponoć ten ładniejszy, czyli dolny. Obie części powstały w wyniku wymycia piaskowca i zostały ukształtowane przez wodę. Kanion leży na terenie Indian Navajo i tylko z indiańskim przewodnikiem można go zwiedzać – turystów były tłumy, także niezłą kasę trzepią ci Indianie, bo bilety były wcale nie takie tanie (kanion jednak wart jest każdych pieniędzy wg mnie). A przepraszam, powinno się używać nazwy Rdzenni Amerykanie, bo Indianie to ponoć obraźliwe określenie. Lower Canyon to bardzo wąski kanion (tzw. szczelinowy), którego prawie nie widać z zewnątrz, z góry. Wynika to właśnie z faktu, że jest tak wąski i gdy wchodzi się na dno kanionu to nad sobą mamy tylko wąskie szczeliny przez które wpada do środka światło słoneczne. NIESAMOWITE. Chyba najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam. Przepychanie się wąskimi przejściami w otoczeniu ścian kanionu mieniących się kolorami (od żołtego, przez pomarańczowy i czerwony, nawet po zielono-niebieski), raz na jakis czas obserwując wpadające promienie słońca – niezapomnanie przeżycie. Kanion ma też jednak swoja 'ciemną stronę mocy', która mnie trochę zaskoczyła – otóż można się w tym kanionie na środku pustyni, gdzie temperatura sięga 40 stopni, utopić. Tak, utopić. Raz na jakiś czas występują tu bardzo silne opady, które powodują prawie że natychmiastowe zalanie kanionu (flash flood)! Jakoże jest bardzo wąsko i nie ma ujść bocznych z kanionu, to bardzo gwałtwonie wypełnia się on wodą podczas silnej ulewy. Indiańśki przewodnik wspomniał, że kiedyś taka ulewa zdarzyła się, gdy w środku byli turyści i 11 z nich straciło życie... Gdy wchodziliśmy do kanionu to wisiały nad okolicą czarne chumry, jednak udało się nam przejść trasę bez opadów. Poza tym zalewaniem dna niektórzy boją się zaklinowania stopy albo ręki w kanionie – kojarzycie film „128 godzin”? Warto jednak podjąć  ryzyko (nikłe), aby zobaczyć  ten wspaniały cud natury.

















Tego dnia pojechaliśmy jeszcze do Monument Valley, my jednak już tam byłyśmy w listopadzie, więc nie będę opisywać tego miejsca po raz kolejny – macie tu tylko kilka zdjęć, aby zobaczyć jak to wygląda w lato.




Kojarzycie tę scenę z ''Forresta Gumpa"? ;)








Na noc zajechaliśmy do małej wioseczki w stanie Utah – Monticello, która przypominała takie maisteczko 'pośrodku niczego' prosto z horroru. Obyło się jednak bez scen z filmów i rano skoro świt ruszyliśmy w dalszą drogę!

1 komentarz: