niedziela, 30 listopada 2014

Święto Dziękczynienia, czyli tradycja z czasów pionierów.

Witam!

Polska pewnie żyje już Bożym Narodzeniem, prawda? Ameryka po części też, a to "po części" to dlatego, że tu jest jeszcze po drodze Święto Dziękczynienia...

Święto Dziękczynienia (Thanksgiving)- obchodzone co roku w czwarty czwartek listopada. Według tradycji pierwsze obchody tego święta odbyły się w 1621, gdy koloniści (angielscy separatyści pielgrzymujący do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia) świętowali i dziękowali za bardzo udane tego roku żniwa. Poprzedni rok, pierwszy po przybyciu, dał się kolonistom mocno we znaki, duża ich część umarła, w związku z tym owocne żniwa roku następnego zostały bardzo docenione. Co ciekawe, koloniści świętowali wraz z grupą rdzennych mieszkańców Ameryki - z Indianami, którzy pomogli im jako tako przetrwać pierwszy ciężki okres po przybyciu do Ameryki. Takie przyjazne stosunki między kolonistami a Indianami, to jak pewnie wiecie, wcale nie częste zjawisko... Niektórzy w tę opowieść jednak nie wierzą i sądzą, że została ona wymyślona, aby ocieplić wizerunek kolonistów w kontaktach z Indianami...W każdym razie za oficjalne święto narodowe Święto Dziękczynienia zostało uznane prawie 250 lat później, w 1863 r., przez Abrahama Lincolna i od tej pory co roku w czwarty czwartek listopada Amerykanie dziękują za wszystko, co dobre w ich życiu w danym roku spotkało.

To tak to wygląda w skrócie od strony historycznej. A jak jest dziś? Jakie to święto ma znaczenie dla dzisiejszych Amerykanów? Mam wrażenie, że jest to najważniejsze amerykańskie święto, ważniejsze nawet niż Boże Narodzenie. Z moich obserwacji wynika, że ludzie spotykają się z rodzinami, biorą w pracy urlopy na długi weekend (lab świecił pustkami w tym tygodniu), jeżdżą do swoich rodzinnych stanów, miejscowości i spędzają ten czas w rodzinnym gronie. Z czego wynika taka popularność? Może z faktu, że jest święto typowe tylko dla USA (i Kanady), takie tylko ich święto? Może chodzi o to, że to święto narodowe, a nie religijne, w związku z tym obchodzą je wszyscy bez względu na wyznanie? Myślę, że i jedno i drugie może mieć wpływ na ważność tego święta.

W sklepach oczywiście zakupowy szał - różnego rodzaju dekoracje, kartki z życzeniami... i oczywiście indyki w ilości ponadprzeciętnej.













No to wracając do tych obchodów, to jak to wygląda w praktyce? Rodziny spotykają się przy stole, przed jedzeniem mówią, za co dziękują... a potem jedzą i jedzą i jedzą (całkiem jak przy okazji polskich świąt ;) ), w tle zwykle leci mecz footballu amerykańskiego (tego dnia odbywa się zwykle bardzo dobry mecz)...

A jak my spędziłyśmy ten dzień? Zostałyśmy zaproszone przez profesora J. i jego żonę do nich do domu. Oprócz nas było jeszcze kilka osób. Każdy przyniósł coś do jedzenia - gospodarze przygotowali hiszpańskie omlety i 'indyka w wersji mini' (czyt. kurczaka - dla mnie to bez znaczenia akurat, bo i tak mięsa nie jem :P), my przyniosłyśmy ciasto dyniowe (pycha!), koleżanki z Indii przyniosły swój specjał - ryż z sosem warzywnym o hmmm dość  wysokim poziomie ostrości (wszyscy prawie płakali podczas jedzenia, ale mimo wszystko nie przestawali, bo było dobre!), a Krewetka zrobiła tradycyjne święto-dziękczynne danie ze słodkich ziemniaków. Przed jedzeniem poprosiliśmy gospodarza o dziękczynną przemowę - on popatrzył na nasze twarze i z uśmiechem powiedział: "Dziękujmy Ameryce, że tak dobrze nas, obcokrajowców przyjmuje i traktuje!". No tak, przy stole była Polska, Hiszpania, Chiny, Taiwan, Indie..i nikogo z Ameryki ;) Zgodnie z tradycją - wieczór upłynął na jedzeniu, rozmowach i oglądaniu meczu (przy okazji zaliczyłyśmy krótki wykład na temat zasad i historii amerykańskiego footballu)...








A po Święcie Dziękczynienia - Czarny Piątek - czyli święto zakupów w USA! Jest to dzień największych wyprzedaży i promocji w ciągu całego roku - szczególnie duże obniżki dotyczą elektroniki. Sklepy otwierane są często już w nocy z czwartku na piątek, a ludzie ustawiają się w kolejkach już kilka godzin wcześniej, a według niektórych plotek, nawet dzień wcześniej... Ludzi ogarnia podobno szaleństwo - z tego, co czytałam, były nawet przypadki śmierci podczas tego zakupowego szału, a siniaki i podduszenia to norma... Hmmm brzmi przerażająco, prawda? Byłam przekonana, że nazwa wzięła się właśnie od tych dramatycznych wydarzeń. W rzeczywistości pochodzenie nazwy jest zdecydowanie mniej emocjonalne i pochodzi od koloru tuszu, którym zapisywane były zyski w księgach rachunkowych (straty to kolor czerwony), a jak możecie się domyślić, tego dnia dochody sklepów są rekordowe! Jeszcze jedna sprawa - gdy ktoś chce uniknąć tego szału i kupić coś w promocji na stronach internetowych sklepów, to ponoć to sprytne zagranie się zwykle nie udaje, bo za dużo było tych sprytnych osób i tego dnia serwery siadają!
W nocy z czwartku na piątek wybrałyśmy się z Karo do jednego z popularnych sklepów, aby zobaczyć, czy faktycznie tak to wygląda... Dallas jest chyba jednak wyjątkowe pod wieloma względami - nie było szału i dziczy (przynajmniej w tym konkretnym sklepie, o tej konkretnej porze). O czarnym piątku mogły świadczyć jedynie promocje... i telewizory w co drugim wózku sklepowym  ;)

[Przy okazji, polecam odcinek South Park o Czarnym Piątku ;) ]







Święto Dziękczynienia i Czarny Piątek oficjalnie otwierają sezon Bożonarodzeniowy w USA... więc pewnie niedługo zostanę zaatakowana z każdej strony przez mikołaje, choinki, bałwanki itp itd... ;)

Trzymajcie się ciepło! (przyda Wam się ciepło, u mnie go pod dostatkiem, jakieś 25 stopni na dworze - przypominam, że mamy grudzień ;))


Anna






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz