sobota, 28 lutego 2015

UWAGA! UWAGA! Nadchodzi zamieć śnieżna!

''Uwaga! Informuje się, że jutro w Dallas będzie miała miejsce zamieć śnieżna."

Takimi mniej więcej komunikatami przez miniony tydzień zalewane były lokalne serwisy informacyjne, czy też pracownicze skrzynki mailowe. Kurczę, pomyślałam, co to będzie? Śnieg, w Teksasie?! A nawet ZAMIEĆ?! Idzie koniec świata, jak nic!

Słyszałam co prawda, że zdarzają się tu w roku 2-3 dni, w których można zobaczyć tak zwany 'czarny lód', czyli cieniuteńką warstwę lodu, tak cienką, że wciąż widać pod nią czarny asfalt. Ponoć zamiera wtedy całkowicie ruch na drogach... 

Gdy obudziłam się w poniedziałek  rano, spoglądnęłam za okno i zobaczyłam faktycznie śnieg! Co prawda nie zbyt dużo, ale jednak śnieg. Pomyślałam sobie: no to chyba tyle z tej zamieci i że wcale nie była potrzebna ta panika... Myliłam się. Myliłam się, bo sytuacja, jak się okazało, była KRYTYCZNA.

1) Samoloty nie latały (wiemy z pierwszej ręki, bo koleżanka Martyny była na weekend u niej i miała w poniedziałek rano wrócić  samolotem do Chicago - nie było to wcale takie proste)
2) Szkoły były pozamykane.
3) W ciągu jednego dnia zanotowano około 200 wypadków samochodowych w samym Dallas.

Gdy przyszłam do pracy w poniedziałek...zostałam pustki. Jakby był weekend, kilka osób się szwendało po korytarzach, u nas w labie 4 osoby łącznie ze mną. Stołówka nie działała, bo personel nie dojechał. Nasz kompleks apartamentowców miał zamkniętą recepcję, bo obsługa nie mogła dojechać... Kolega z labu zapytał się mnie, czy mam coś do jedzenia w domu, bo jak coś to on ma z wegetariańskich rzeczy w mieszkaniu paluszki z mozzareli, żebym tylko dała znać jak potrzebuję :)
Mówię Wam, sytuacja zakrawała o katastrofę...
Na stronie przyuniwerkowego szpitala były zamieszczone poematy o poświęceniu pielęgniarek, które zdołały dotrzeć do pracy, aby móc opiekować się pacjentami, mimo tej klęski pogodowej...



Dobra, chyba jesteście gotowi, czas pokazać  sprawcę całego zamieszania...
UWAGA! Skutki i zasięg katastrofy mogą przerazić wrażliwe osoby o słabych nerwach...


Trzy...




Dwa...




Jeden...








To NIE JEST ŻART.

Nieźle, co? HAHAHAHAHA...
Właśnie w takim stylu nabijałam się cały tydzień z moich amerykańskich znajomych - jestem okropna, wiem. Próbowali mi wyjaśnić, że to przez to, że nie są przyzwyczajeni do takiej pogody, do takich warunków na drodze, że nie opłaca im się zmieniać opon na zimowe na kilka dni w roku... No dobra, niby ma to sens... Ale mimo wszystko - wciąż mnie to śmieszy, jest to pewien rodzaj abstrakcji...


Chociaż... w piątek faktycznie trochę bardziej śnieżyło ("bardziej"w odniesieniu do tutejszych realiów oczywiście)... co wywołało tym razem jeszcze większą panikę, również na naszym uniwerku - piątkowe spotkanie naszego labu odbyło się dużo wcześniej niż zwykle, pracownicy UT dostali odgórne pozwolenia na wyjście z pracy... z czego większość skorzystała...i tak powstał jeden wielki korek. Niektórzy moi biedni współpracownicy będą stali pewnie w korku nawet kilka godzin... Doceniam w tym momencie fakt, że mieszkam minutę drogi od pracy...










Szaleństwo pogodowe ogarnęło chyba całe USA, szczególnie północ, jakiś czas temu już - ale tam NAPRAWDĘ zaśnieżyło - poziom śniegu pozwalał ponoć w niektórych stanach na wyskakiwanie z drugiego piętra prosto w zaspy ;)... nie wychodziły i nie dochodziły też żadne przesyłki... także może być też "prawdziwie śnieżnie"... i tego właśnie się spodziewałam po przeczytaniu tych wszystkich dramatycznych ostrzeżeniach u nas... ale no... jest jak jest ;)

Poza tym  szaleństwo ogarnęło też ludzi na facebooku - zalana zostałam zdjęciami bałwanów, a właściwie to bałwanopodobnych stworków - niektórzy nie wiedzą, że bałwan składa się z trzech kul... ale można im to wybaczyć, bo często był to ich PIERWSZY ulepiony bałwan w życiu!

W każdym razie - jeśli w te zimne polskie, zimowe, a co gorsza śnieżne poranki musicie iść do pracy, pamiętajcie, że w Teksasie bylibyście co najmniej SUPERBOHATERAMI!

Tym miłym akcentem żegnam Was i do następnego! :)


Anna

1 komentarz: