środa, 8 sierpnia 2018

Niesamowity wiszący most Trift!

Cześć!

   Dzisiaj chciałabym podzielić  się wrażeniami z wyjątkowego i jeszcze nie tak bardzo znanego miejsca w szwajcarskich Alpach, czyli Triftbrücke.



   Wycieczkę zaczyna się w miejscowości Gadmen. To tutaj znajduje się szlak prowadzący w górę, do pięknego wiszącego mostu Triftbrücke. Most został otwarty w 2009 roku, a jego budowa rozpoczęła się w 2004.  Most zbudowano z powodu topniejącego się lodowca Trift, który jeszcze parę lat temu był znacznie większy i po jego jęzorze można było dojść do schroniska Trift. Lodowiec ten jednak topniał (i niestety wiąż topnieje) bardzo szybko i w pewnym momencie potrzebny był most, aby zachować ciągłość szlaku.

    Jak już wspominałam punktem startowym była miejscowość Gadmen. To tutaj znajduje się też maleńka kolejka Triftbahn. Kolejka ma małą przepustowość w porównaniu do innych tego typu alpejskich konstrukcji, zabiera tylko 8 osób co 20 minut. Jak dojechaliśmy na miejsce koło 9 rano, to musieliśmy czekać ponad godzinę na wjazd, a biletów na zjazd w dół już nie było. Jeśli chcecie uniknąć czekania i być pewnym, że dostaniecie bilety, polecam zakup biletów online (dowiedziałam się o tej możliwości oczywiście po fakcie). My i tak planowaliśmy zejść w dół na piechotę, jedynym problemem była zapowiadana na wieczór możliwa burza. Prognoza okazała się niezbyt dokładna i już w momencie stania na moście złapała nas ogromna burza, wiec dostaliśmy dawkę dodatkowej adrenaliny ;) 


   Zaczęliśmy wycieczkę od wjazdu kolejką do górnej stacji Triftbahn. Stąd idzie się około 1,5 godziny do mostu, ciągle w górę, niektóre momenty były łatwiejsze, niektóre troszkę trudniejsze, ale na końcu czekała nagroda w postaci spaceru po 170 metrowym wiszącym moście. Gdy dotarliśmy na miejsce, było tam trochę osób, jednak burza przegoniła wszystkich i mieliśmy most prawie tylko dla siebie. Droga powrotna do górnej stacji kolejki zajęła nam 1,5 godziny, a stamtąd schodziliśmy jeszcze do dolnej stacji około 2,5 godziny. I ostrzegam, droga w dół nie jest wcale taka bardzo w dół, raczej chwile pod górę, potem dłuższy kawałek w dół, chwilę pod górę i potem dłuższy kawałek w dół... Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt że byliśmy przemoczeni i zmarznięci, szlak w niektórych miejscach płynął i było ryzyko spadających kamieni...a wybraliśmy łatwiejszy z dwóch szlaków w dół... ale i tak było warto!

























    Polecam wszystkim odwiedzenie tego cudownego miejsca, śpieszcie się jednak, bo nie wiadomo jak długo będziemy jeszcze mogli nacieszyć oczy lodowcem Trift!

Pozdrawiam,
Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz