poniedziałek, 13 października 2014

Adrenalina - wrażeń w tym tygodniu niby mało, ale za to intensywnych!


Dość krótka i monotematyczna notka tym razem - zrobiłam sobie tatuaż! Myślałam o tym tatuażu już od pewnego czasu, jak niektórzy wiecie, ale jakoś zawsze odkładałam to na później... Tym razem poczułam jakiś niewytłumaczalny impuls - stwierdziłam, że zrobię to i zrobiłam. Jak pamiętacie jakiś czas temu, chyba z dwa tygodnie temu, kolega, który jest zafascynowany tatuażami zabrał mnie na rundkę po salonach tatuażu, abym mogła sobie wybrać miejsce, w którym chcę to zrobić, zapytać o cenę i inne nurtujące mnie rzeczy. Właściwie już wtedy wybraliśmy salon  i gościu nawet chciał mi go zrobić na miejscu, ale obiecałam Karo i Martynie, że będą przy tym obecne, więc zdecydowałam się to zrobić z nimi, za dwa tygodnie.

W sobotę umówiłyśmy się z Alexem, że o 20.00 po nas przyjedzie i zawiezie nas na miejsce. Właściwie cały dzień spędziłam w pracy i nie miała czasu o tym myśleć... ale jak przyszłam do domu, to zaczęłam odczuwać niepokój i podekscytowanie - nie mogłam się doczekać! Marzyłam o piwie, ale alkohol nie jest wskazany przed robieniem tatuażu. Poza tym dziewczyny stwierdziły, że muszę 'wziąć to na klatę na trzeźwo'. Obyło się więc piwa. W końcu wybiła 20.00 i wyruszyliśmy - nie byłam umówiona w żadnym salonie, jechaliśmy na ulicę, na której było kilka salonów i plan był taki, że spróbujemy tam gdzie byliśmy dwa tygodnie temu, a jak tam nie będą mieli czasu, to sprawdzimy inne miejsca. W Lucky's Tattoo okazał się, że mogą mi zrobić tatuaż za jakieś 20 minut, gdy skończą tatuować poprzedniego klienta. Stwierdziliśmy, że poczekamy... Czekanie przedłużyło się chyba prawie do godziny (nie wiem dokładnie, bo byłam zbyt rozemocjonowana, aby zwracać uwagę na czas)... odezwało się moje ADHD - nie mogłam ustać, usiedzieć w jednym miejscu - dostarczyłam podobno dużo rozrywki moim towarzyszom :D 


W końcu nadszedł czas, podpisałam jakieś papierki i poszliśmy na miejsce...


Pan tatuażysta, zapewnił mnie, że nie będzie bolało, że wg niego bardziej boli szczepionka niż tatuaż... Miał bardzo dobre podejście do takich nowicjuszy jak ja, chociaż i tak mu nie uwierzyłam. Przygotowana byłam na ogromny ból... Zaczął od golenia miejsca, potem nakleił mi taką jakby naklejkę, abym zobaczyła, czy tak to ma wyglądać i czy w dobrym miejscu - po zatwierdzeniu zabrał się do działania... Czekałam i czekałam aż się zacznie, w końcu zapytałam, kiedy zacznie, a on na to... że już 10% jest zrobione!!! A ja myślałam, że on cały czas jakieś tam próby i przymiarki robił... Możecie więc sobie wyobrazić, że raczej mnie nie bolało...bardziej przerażający był dźwięk maszynki do tatuowania... Miejsce i prostota tatuażu na pewno przyczyniły się do braku bólu.









Po 10 minutach było po sprawie! Mam mój wymarzony wzór adrenaliny.
Moja grupa wsparcia - Karo, Martyna i Alex byli pewnie trochę zawiedzeni  - liczyli na to, że wreszcie zobaczą, jak płaczę (to ich słowa!) - widzicie, co ja muszę tu znosić!? :D Hehe, później jednak powiedzieli, ze byłam twarda i że są ze mnie dumni :D

No to teraz chcąc, czy nie chcąc będę pamiętać o Dallas i moich towarzyszach prawdopodobnie do końca życia!
Podsumowując: nie bolało, jest satysfakcja !

Minęły dwa dni od zrobienia tatuażu i muszę powiedzieć, że profesjonalna robota- nie odczuwam ŻADNYCH dolegliwości - nawet już nie swędzi, zaczerwienienie praktycznie zniknęło. Profesjonalne i sterylne studio.

Trochę się martwię, że w ogóle nie bolało, bo ponoć z tatuażami tak jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia... (Mamo, Tato - spokojnie, nic nowego jeszcze nie wymyśliłam!)



Buziaki!

Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz