piątek, 15 lipca 2016

Niesamowity Nowy Jork - Uptown i Midtown.

   Nowy Jork, ahhh Nowy Jork... Kto by o nim nie słyszał i nie marzył, aby chociaż raz stanąć na Manhattanie? Chyba każdy nas skrycie chciałby się tam znaleźć chociaż na moment... Ja w sumie nigdy o tym niby nie marzyłam... jednak, gdy zbliżała się data przyjazdu do tego miasta, uświadomiłam sobie, że chyba jednak podświadomie marzyłam. Nie mogłam sie doczekać!

   Ale od początku...

   Mieszkać miałyśmy w dzielnicy Harlem (zamieszkałej głównie przez Afroamerykanów - kilka razy widziałam raperów z bomboxami na barkach i kilku z nich chcialo mi wcisnąć swoje płyty ;). Nocleg znalazłam nam przez Air B&B. Wszystko spoko, tylko że naszą nowojorską przygodę rozpoczęłyśmy w chińskiej dzielnicy, a do Harlemu było stamtąd dość daleko... Dlatego najpierw postanowiłyśmy zjeść kolację we włoskiej dzielnicy "Little Italy" (mam wrażenie, że każda narodowość ma swoją mini-dzielnicę na Manhattanie!). Tutaj też pierwszy raz zrozumiałam, co oznaczają 'nowojorskie ceny'.








   A potem znalazłyśmy wejście do metra i z naszymi OGROMNYMI tobołami rozpoczęłyśmy przebijanie się przez miasto, aby dostać się na Harlem... Łatwo nie było!




   Udało się! Dotarłyśmy wreszcie pod wskazany adres. Naszym hostem okazała się przemiła babka, która ma szkołę tańce (jej reklama była nawet na bilbordach na Time Squer, także wiecie, jest poziom!), jej syn i komik dający występy w nowojorskich comedy club'ach. Także miałyśmy doborowe towarzystwo! Tego dnia dość szybko położyłyśmy się spać (ciężko jednak było mi usnąć z podekscytowania!), aby w pełni sił zacząć zwiedzanie kolejnego dnia!



   A kolejny dzień rozpoczął się kawą i baiglem (typowe śniadanie w Nowym Jorku, kupione na szybko, na wynos, bo czas gonił - to również bardzo nowojorskie). Po zaspokojeniu głodu czas na pierwszą i być może największą atrakcję - Empire State Building! Kolejka była ogromna, ale nic nie mogło mnie i Karo zniechęcić (Martyna obrała inną trasę zwiedzania) - wyczekałyśmy dzielnie swoje, wjechałyśmy windą na 86 piętro, gdzie wyszłyśmy na taras obserwacyjny... i zaparło nam dosłownie dech w piersiach... sami zobaczcie...






Widok na Dolny Manahattan (widać w oddali konkurencję Empire State Builiding, czyli  One World  Trade Center ze swoim obserwatorium).





Widok na Brooklyn i Most Brookliński.



Widok na Góny Manhattan.



Widać Central Park!




   Po pełnym wrażeń podziwianiu Manhattanu z góry, ropoczęlyśmy nasz spacer po ulicach tego niesamowitego miasta w otoczeniu niesamowitych wieżowców...
Tutaj mamy widoczny z daleka Flatiron Building.


   Skąd nazwa? Kolejne zdjecia mogą pomóc Wam to zrozumieć ;) Jest to bryła trójkątna, przypominająca kształtem żelazko.



Prawda, że wygląda niecodziennie?


     Następnie nasze kroki pokierowałyśmy w stronę słynnej filmowej miejscówki - Dworca Grand Central.




Ile epickich filmowych pożegnań miało tu miejsce...


   Kontynuując nasz spacer kierując się w stronę naszego ostatecznego celu - Central Parku, mijałyśmy po drodze różne znane obiekty. Tutaj np. Chrysler Building:






A tutaj Rockefeller Center, czyli kompleks budynków (19) zbudowanych przez rodzinę Rockefellerów:




    A po drugiej stronie Katedra Św. Patryka - największa neogotycka świątynia katolicka w Ameryce Północnej. Wygląda dość osobliwie w otoczeniu nowoczesnych wieżowców...


    I tak szłyśmy i szłyśmy, co chwilę otwierajac buzie z podziwu dla tego niesamowitego miasta, tych budynków, tych pięknych ludzi... I tak oszołomione tym rumorem i hałasem szłyśmy i szłyśmy i w pewnym momencie wylądowałyśmy z miejscu jakby zupełnie z innej planety w tym momencie. Doszłyśmy do Central Parku. 341 ha zieleni w centrum Mahattanu.





    Niesamowite wrażenie... Przed chwilą byłam przecież w chyba najbardziej ruchliwym mieście na tym kontynencie, a teraz siedzę sobie na trawce, grzeję się w słońcu i gdy zamykam oczy, to zupełnie nie czuję, że jestemw sercu Nowego Jorku...
  Nie dziwię się, że jakiekolwiek głosy, że należały by tu zbudować jakieś budynki, poczynić inwestycje, są gaszone w zarodku - Nowjorczycy kochają tę swoją oaze spokoju...


   Na obejście całego Central Parku potrzeba kilku godzin. Można w parku natknąć się na bardzo interesujące miejsca...
   Tutaj np. krąg z napisem IMAGINE  ku pamięci Johna Lenona na wzgórzu Strawberry Fields.




Chłodne piwko w tym cudownym miejscu: obowiązkowo! :)



A tutaj polski akcent: pomnik Władysława Jagiełły.





   Ciężko było opuscić Central Park, ale obiecałam sobie, że jeszcze tu wpadnę (mieszkałyśmy dwie przecznice od Central Parku). Cieżko, czy nie ciężko, trzeba sie było ogarnąć, bo wieczorem mialyśmy oglądać show na Broadway! Dlatego swoje skierowałyśmy ku Time Square. To właśnie tutaj wyświetlana są najdroższe reklamy świata i to właśnie tutaj w Nowy Rok odbywa sie ceremonia spuszczania przystrojonej kuli.
.















    A z Time Square kilka kroków miałyśmy do Majestic Thatre, gdzie odbyć się miało nasz show - UPIÓR W OPERZE! Najstarsze show na Broadway! To spektakl, który jest grany na Broadway najdłuzej, w związku z czym wybór show był dla mnie czymś zupełnie oczywistym. Nie mogłabym być na Broadway i nie zobaczyc "Upiora w Operze".







    Nie zawiodłam się! Muzyka, emocje, nastrój - wszystko to było niesamowite. [chyba nadużywam w tym poście słowa niesamowite, ale to w końcu post o Nowym Jorku!]
   Po wyjście z teatru powitalo nas Time Squere nocą - lepszy efekt niż za dnia.









Następngo dnia czekało na nas nie mniej wrażeń - Dolny Mahattan.

Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz